czwartek, 7 maja 2015

Pokłosie - recenzja

Mistrza Grozy – Stephena Kinga, nie trzeba przedstawiać raczej nikomu. Na pewno, każdy chociaż raz w życiu miał styczność z twórczością artysty, poprzez książkę czy ekranizacje filmowe. King wykreował sobie wizerunek, który kojarzy się w pierwszej myśli z litrami krwi, flaków i rozrywających ciał – jednak jego dzieła sięgają nieco dalej. Autor dosyć często wysuwa na pierwszy plan wątki obyczajowe, zmuszające często czytelnika do refleksji oraz stymulacji jego wyobraźni. I za to tak naprawdę, świat pokochał Mistrza Grozy.

Dzięki wydawnictwu GMORK, jakiś czas temu na rynku pojawiła się pierwsza – (bo wykuta od A do Z w Polsce) antologia dedykowana Stephenowi Kingowi,  „Pokłosie”.

Nim pozwolę sobie przejść do tego co skrywa wnętrze Pokłosia, nie mogę przejść obojętnie nad tym co, jako pierwsze porusza serducho i oko. Klimatyczna, nocna, mglista okładka autorstwa Darka Kocura potrafi zwabić każdego, by zachęcić do lektury – bez względu na płeć.

Książkę otwiera wstęp autorstwa Stefana Dardy, który nadaję charakter reklamy i uczucia burczenia w brzuchu każdego mola książkowego, spragnionego poznania zawartości dzieła.

Sama treść książki, została podzielona na siedem opowiadań, inspirowanych działalnością Mistrza i co najważniejsze! Warto pamiętać, że młodzi pisarze, wpadając na pomysł antologii, nie mieli zamiaru wyścigu czy mierzenia się z Kingiem, a raczej złożenia mu hołdu i pokłonu za to, jakim wzorcem stał się dla każdego z nas.

Opowiadania, mniej lub bardziej, nawiązują do twórczości Stephena Kinga, co w trakcie czytania  może przeszkadzać, chodzi tutaj o pewien brak wywarzenia proporcji podobieństwa, pomiędzy całą siódemką.  Jednak, suma sumarum – co najważniejsze, historie zostały bardzo dobrze wyselekcjonowane i złożone w całość, która nie sprawia odczucia przygniecenia i tłamszenia tych lepszych na tle słabszych.

Nie będę się tutaj rozwodzić, bo nie chodzi o to, aby sprzedać Wam treść książki , ale Was do niej zachęcić. PAMIĘTAJCIE! Nie sugerujcie się anonimowością nazwisk, jaką zobaczycie na okładce książki,  ponieważ możecie się zdziwić, co Ci młodzi pisarze powyprawiali w swoich opowiadaniach. Nie bójcie się, że Pokłosie okaże się kolejną szmirą i bublem, garstki ludzi, próbujących być „nowym” Kingiem – tym razem wydawniczy marketing Was nie oszukał.
Raz jeszcze, dziękuję wydawnictwu GMORK za przecudną podróż wśród stron „Pokłosia”.

Moja ocena to MOCNE 8/10.


0 komentarze:

Prześlij komentarz