Po prawie dwóch latach od światowej premiery, na ekrany polskich kin wchodzi film „Oculus”. W końcu, chciałoby się powiedzieć. Horror, który przeraził samego Stephena Kinga to rzecz, której fani gatunku nie mogą przegapić.
Cała historia rozpoczyna się dość typowo. Mamy osierocone rodzeństwo i mroczną klątwę, zamkniętą w lustrze, które rzekomo przyczyniło się do śmierci rodziców głównych bohaterów. Nie dając wiary paranormalnym zjawiskom, o zbrodnię oskarżono syna zamordowanych i brata głównej bohaterki. Młoda kobieta za wszelką cenę pragnie więc udowodnić jego niewinność i rozwikłać tajemniczą zagadkę drzemiącą w pozornie niewinnym przedmiocie.
Twórcy filmu przez pierwsze pół godziny, skutecznie usypiają naszą czujność, po to aby potem zaserwować jeszcze mocniejsze uderzenie. Po serii dość standardowych horrorowych zagrań rozpoczyna się gra z naszą percepcją i wyobraźnią. Dzięki znakomitemu montażowi, bardzo prostymi środkami udało się wykreować nie słabnące ani przez moment napięcie. Nie ma tutaj gwałtownych zwrotów akcji, straszaków wyskakujących nagle i równie nagle wzbudzających uśmiech politowania, a nie lęk. Zamiast tego, mamy wszechogarniające uczucie niepewności, które wybija nas z rytmu, za każdym razem gdy naiwnie wierzyliśmy, że wszystko już jest jasne.
Wbrew pozorom „Oculus” nie jest szczególnie krwawym horrorem. Oprócz kilku scen wzbudzających poruszenie wśród widzów wrażliwszych, ale które z kolei można policzyć na palcach jednej ręki, klimat filmu opiera się głównie na tym co funduje nam nasza psychika, oraz na tym jak za pomocą retrospekcji i introspekcji, a przede wszystkim zmyślnego i kreatywnego montażu, można wciąż i wciąż aktywizować widza i podtrzymywać jego uwagę.
Przyjęta taktyka robi o tyle większe wrażenie, że całą fabułę oparto głównie na dwóch aktorach. Minimalizm się opłacił. Aktorzy poradzili sobie znakomicie, ciężki klimat osacza nie tylko widzów, ale i samych bohaterów, co na ekranie wypada bardzo wiarygodnie, po to by w zakończeniu postawić kropkę nad i, udowadniając niedowiarkom, że horror to gatunek, w którym wciąż można powiedzieć coś nowego.
Nie lubicie klasycznego straszenia w stylu duchów i demonów? Krwawe horrory bardziej was obrzydzają niż straszą? „Oculus” będzie w takim razie świetną alternatywą. Rzeczą, która nieźle was nastraszy, namiesza w głowie, wyprowadzi z równowagi, a na koniec będziecie chcieli jeszcze więcej. Takiej przygody nie można przegapić. Hasło reklamowe już dawno nie było tak szczere jak w przypadku tego filmu. Wyobrażenie sobie wstrząśniętego Stephena Kinga nie sprawi nam większej trudności. Kto wie, może kiedyś podobną historię przeczytamy w książce mistrza.
0 komentarze:
Prześlij komentarz