środa, 4 lutego 2015

HORROR KLASY B

Pamiętacie czasy groszowej literatury i podrzędnych horrorów wydawanych na kasetach VIDEO? Jeżeli tak, to zazdroszczę mocno, jeśli nie to nie szkodzi. Książka Łukasza Radeckiego z niezwykłą intensywnością te czasy nam przypomni.



Groza zarówno w książkowym jak i filmowym wydaniu, nie ma w naszym kraju lekko. Mało kto jest na tyle odważny, żeby pisać czy kręcić horrory, a jeszcze mniej jest na tyle odważnych, aby te horrory wydawać. Łukaszowi Radeckiemu po raz kolejny ta sztuka się udała. Autor mający za sobą już szereg innych publikacji, w tym współtworzonych antologii opowiadań, tym razem wydał książkę na własny rachunek. I to książkę nie byle jaką! „Horror klasy b” to prawdziwa gratka dla każdego szanującego się fana kina grozy spod znaku kaset wideo i „nieco gorszej” formy artystycznej. 


Koneserzy gatunku będą zachwyceni szczególnie klimatem jaki udało się Radeckiemu wykreować. Opowiadania są spójne, wiąże je jedna myśl, czuwa nad nimi jeden duch szalonych dla horroru lat 80. Ciężko wyróżnić tu jedno opowiadanie kosztem innych, z prostego względu. Wszystkie prezentują wysoki, świadomy artystycznie poziom, jednocześnie nie tracąc nic ze swojego czarnego humoru. Slasherowa estetyka jak się okazuje, sprawdza się równie dobrze na kartach powieści. Jest więc dużo czarnego humoru, świadomej zabawy z konwencją i momentów, w których zastanawiamy się czy lepiej dalej czytać, czy może włączyć sobie film. Nie jest to bynajmniej wada książki Radeckiego. Wszak nie byłoby jej bez drugiego medium jakim jest kino. Siłą rzeczy wchodzi więc z nim w silne interakcje, które tylko pogłębiają wymowę i atmosferę samej książki. 


Opowiadania przepełnione są nawiązaniami do klasycznych filmów, co dla rocznika dorastającego w czasach ich premiery, będzie fantastyczną nostalgiczną podróżą. Dla kinomana młodego, książka Radeckiego jest z kolei przewodnikiem po skomplikowanym gąszczu kina grozy, punktującym dzieła jedyne w swoim rodzaju, wobec których nie można przejść obojętnie. 


Autor zna perfekcyjnie świat, który drąży z takimi szczegółami. Nie ma w tym żadnego fałszu, czy silenia się na kontrowersje. Dla Radeckiego świat tanich horrorów to przede wszystkim dobra zabawa i radość, którą chce się dzielić z innymi. Jeżeli mamy na tyle dystansu do materii kina grozy, lubimy sztukę tak złą, że aż dobrą, to jego książka będzie dla nas pyszną przygodą. Dla niektórych nostalgicznym powrotem do dzieciństwa, dla innych początkiem nowej i jedynej w swoim rodzaju wędrówki. Autor udowadnia tym samym, że sztuka niejedno ma imię i jest przy tym pojęciem niesamowicie względnym. Dlatego też, spychanie jednej dziedziny czy nurtu do rynsztoka, tylko dlatego, że nie mieści się w ogólnie przyjętych normach jest błędem. Książka Radeckiego przepełniona jest nie tylko klimatem horrorów do których nawiązuje, jest też sama w sobie odrębnym horrorem, który aż się prosi, aby przenieść go na ekrany. Czy ta sztuka uda się kiedyś w Polsce? Zobaczymy. Póki co, warto odbyć tą fantastyczną podróż chociaż na kartach powieści.

0 komentarze:

Prześlij komentarz