Byliśmy wczoraj na niemieckim zombie horrorze RAMMBOCK. To co zobaczyliśmy wywołało w nas naprawdę dziwne uczucia.
Nie jest to film drogi. Nie jest to też film z rozwalaniem łbów. Jest to dramat, który wywołuje braterskie uczucia do strachu - żal, smutek. Opowiada o facecie, zupełnie nienormalnym i ślepo zakochanym. W dodatku porzuconym i nie chcianym. Gdy licząc na ostatnią szansę u dziewczyny chce jej oddać klucze od mieszkania - pojawia się plaga żywych trupów. A on szuka swojej byłej wierząc że nic się jej nie stało.
Sala kinowa bardzo często się śmiała i dogadywała filmowi. Gdy główna postać bez powodu przebierała się w kostium niedźwiedzia i kładła obok nastoletniego chłopca, albo gdy uporczywie i żałośnie szukała swojej byłej miłości. To film przeznaczony do kin studyjnych, względnie amatorski i niosący jakieś prawdy - tak trzeba go traktować.
Same zombie są bardzo ładne, wykonane zupełnie inaczej niż zawsze. Mają świetnie zrobione puste oczy i fajnie się ślinią. Właściwie żywe trupy we wszystkich filmach mogłyby tak wyglądać i się ruszać.
Na uwagę zasługuje też jedna rola polki - która jest po prostu śliczna na tle niemek z zespołem downa. Od razu widać że jest nasza. Inne role też są bardzo dobrze poprowadzone, nawet żałosnej głównej postaci która przypomina 40 letnie upośledzone dziecko - taki był scenariusz i nawet jako irytująca postać należy docenić, że irytuje tak jak powinna.
Z jednej strony to dobry film o zombie, z drugiej reżyser chciał pokazać coś głębszego niż zjadanie mózgów. Widać to zwłaszcza w finałowej scenie, dla której warto zobaczyć film.
Dodatkowo jest przed Rammockiem puszczana polska krótkometrażówka wykonana techniką poklatkową. To dodatkowy atut by wybrać się do kina.
Moja ocena to 7/10 za to, że był to film diametralnie inny od masowo wypluwanych "zombie movie"
Za zaproszenie na pokaz przedpremierowy dziękujemy filmie Spectator.
Co prawda zombiaki tak czy siak średnio do mnie przemawiają, o tyle te głębsze filmy, nie tylko o zjadaniu mózgów mogą być dla mnie nawet całkiem przyjemne, więc może nawet przy okazji gdzieś obejrzę :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na recenzję "Królewny Śnieżki i Łowcy" http://parfois-je-vois.blogspot.com/