środa, 20 lutego 2013

Wiecznie Żywy - recenzja

Film opowiada o świecie po pladze zombie. Gdzieś w USA jest ostatni bastion otoczony wysokim murem i mieszkają tam niezarażeni ludzie. Nie są oni jednak ważni, ponieważ film opowiada o "R" czyli chłopaku-zombie mieszkającym na lotnisku i włóczącym się całe dnie wśród pojękiwań. Gdy on i jemu podobni napotykają na oddział żywych - zjadają ich, a poprzez zasilenie się świeżym mózgiem zyskują wspomnienia zjedzonych. Przez to truposz zakochuje się w pięknej Julii i postanawia jej bronić.

Filmów o ludzkich zombie, czy zombie kochających - było mnóstwo - np. Wysyp Żywych Trupów, Fido czy Anonimowi Pożeracze Ciał - więc nie należy traktować Wiecznie Żywego jako ewenementu i dać mu szansę.

1. Horror:

Mamy tutaj wszystko czego fan grozy może chcieć - bardzo dobry makijaż zombie oraz przepiękne zniszczone i wyludnione ulice. Pokraki włóczą się wśród graffiti, przewróconych samochodów czy po pustych terminalach lotniska. Doskonale widać te 8 lat bez ludzi. Są momenty że coś wyskakuje i można się przerazić. Dodatkowo zombie nie są jedynymi ocalałymi - są też szkieletory. Stworzenia które z głodu zjadły własne ciało. Są szybkie, groźne i jak na coś bez ciała - niezwykle zwinne. Trochę mnie raziła ich spostrzegawczość i węch - zwłaszcza że nie mają oczu i nosa - ale mimo wszystko pasują. Jest trochę zjadania ludzi, ale nie o to w filmie chodzi, nie zapominajmy że ten film to również...

2. Komedia/romans

Nie ma jednak co się bać tego, że "Wiecznie Żywy" nie jest rasowym horrorem. Historia opowiedziana jest niezwykle barwnie poprzez narracje myśli "R". Chłopak idzie, wyje i słyszymy jego myśli. Jest wielkim fanem muzyki i zbiera nawet płyty, do tego wstydzi się kobiet i potrafi być naprawdę zabawnym umarlakiem. Aktor grający "R" spisał się całkiem nieźle i jest szalenie wiarygodny w roli zombie (to tak można?). Trochę gorzej radzi sobie jego miłość - Julia którą gra Teresa Palmer prawie w 100% przypominająca z grymasu Kirsten Stewart. Moim zdaniem przez zbytnie podobieństwo wypada źle, osobiście wolałbym oglądać oryginał i jej smutne grymasy, niż podróbę grymasów. Natomiast John Malkovich trzyma się nieźle w roli dowódcy wojska i gra tak jak trzeba, jednak nie są to jego 100% możliwości. Dobrze chociaż że pomiędzy głównymi bohaterami widać emocje a scenariusz nie stroni od żartów i pokraczności "R" który nie bardzo wie co robić przy dziewczynie.

Muzyka jest rytmiczna a kawałki dość znane. W jednej scenie mamy nawet "Pretty Woman" - co sprawia że film nabiera rumieńców i jest naprawdę śmieszny. Horror miesza się tu z komedią a wszystko zmierza ku miłości. Co najzabawniejsze mimo że brzmi to niewiarygodnie - ta miłość jest możliwa. Czemu? Z całą pewnością odpowiedź na to pytanie Was zaskoczy - ale to już w kinie.

Minusem filmów jest małe przywiązanie do szczegółów apokalipsy. O ile pięknie oddano zniszczone ulice, o tyle 8 letnie butelki piwa czy puszki z owocami które już dawno powinny się popsuć są zaskakująco świeże. Nawet samolot w którym mieszka "R" nadal ma energię, światło i sprawny gramofon. Jeśli zombie mieszkają w takich warunkach, to czemu pada w filmie zdanie "Szkoda że internet wysiadł?". Sobie naprawcie, skoro wszystko dookoła działa.

Film jest bardzo dobrym sposobem by zachęcić do polubienia grozy swoją drugą połówkę - a maniacy grozy odnajdą tutaj wiele smaczków i spojrzą na temat nieumarłych z ich perspektywy. Publiczność z którą oglądałem film reagowała żywo na każdy, nawet subtelny dowcip. I o to chodzi, 1,5h mija dzięki temu bardzo szybko. Mogę się założyć, że za jakiś czas film będzie porównywany do np. wspomnianego już Fido i zagości w sercach nawet największych malkontentów. Dla mnie czołówka filmów o zombie starających się opowiedzieć temat oryginalnie.

Zachęcamy do wybrania się do kina, film wchodzi 1 marca 2013.

P.G


0 komentarze:

Prześlij komentarz