piątek, 10 maja 2013

Stoker (2013)


Pierwszy amerykański film twórcy kultowego już "Oldboya" to w pełni udana próba połączenia specyfiki kina azjatyckiego z wymaganiami widza bardziej masowego. Dlatego też cieszy fakt, że Parkowi udało się uniknąć losu wielu innych twórców, którzy przyjeżdżając do Ameryki, pozostawiali swój unikalny styl w ojczyźnie. "Stoker" jest więc jak na koreańskiego twórcę przystało, widowiskiem niezwykle wysmakowanym wizualnie, gdzie każdy kadr jest małym arcydziełem, a przemoc i zło stale są obecne w życiu głównych bohaterów.

Park w swoim najnowszym filmie wrzuca widza w scenerię przywodzącą na myśli klimat gotyckiego horroru. Jest więc położona obowiązkowo na uboczu, oraz otoczona olbrzymim i elegancko urządzonym ogrodem, wiktoriańska rezydencja, a w niej typowa rodzina z wyższych sfer, która skrywa w czterech ścianach pewną tajemnicę. Tym razem jest to rodzina Stokerów: poważany biznesmen Richard (Dermot Mulroney), jego piękna, choć nieco zblazowana żona Evelyn (Nicole Kidman), oraz córka India (Mia Wasikowska) - stroniąca od rówieśników nastolatka. Wkrótce ojciec dziewczyny ginie w tajemniczym wypadku samochodowym. Po jego śmierci do rezydencji wprowadza się nieznany dotąd nikomu wujek Charles (Matthew Goode). Mężczyzna uwodzicielski i fascynujący zarówno Evelyn jak i Indię.

Chan-woon Park nie lubi dosłowności. Emocje wyraża za pomocą gestów i spojrzeń, nie interpretując ich poprzez niepotrzebne komentarze. Mistrzowska jest sekwencja wspólnej gry na fortepianie, gdzie Charles Stoker zdaje się dominować nad młodziutką Indią samą swoją bliskością. Walka dwóch osobowości przełożona jest tutaj na zmagania muzyczne, nie słowne. Reżyser doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że czasami mniej znaczy więcej, a wiele uczuć można przekazać za pomocą niedopowiedzeń.

Wielka w tym zasługa samych aktorów, którzy poradzili sobie znakomicie. Matthew Goode, znany do tej pory głównie z komedii romantycznych, pod wodzą Parka skutecznie wykpiwa swoje emploi sympatycznego przystojniaka. Charles co prawda z łatwością zdobywa kobiety, ale tylko po to by następnie umiejętnie nimi manipulować, wykorzystując do tego celu swój urok osobisty. Jego relacja z Indią jest niewątpliwie najbardziej emocjonującym aspektem całego widowiska. Dziewczyna początkowo nie daje się tak łatwo zwieść przystojnemu krewnemu, podejrzewając go o złe intencje. W końcu jednak poddaje się magnetyzmowi Charlesa, z którym wbrew pozorom bardzo wiele będzie ją łączyć.

Przełomowa dla ich stosunków jest scena, gdy Charles ściąga z nóg Indii obuwie kojarzące się dziewczynie z ojcem i okresem dzieciństwa, po to by następnie ubrać jej szpilki - symbol kobiecości. Znamienny jest fakt, że większe zainteresowanie wzbudza w Charlesie właśnie ta jeszcze nie do końca ukształtowana i nieświadoma własnej seksualności dziewczyna, a nie ponętna Evelyn, która robi wszystko aby zwrócić na siebie jego uwagę.

Zarówno Nicole Kidman jak i Mia Wasikowska, mimo że wykreowały całkowicie odmienne postaci, są równoważnymi partnerkami dla Goode'a. Aktorsko cała trójka stale się ze sobą ściera, walcząc o uwagę widza. Kidman, która niedawno tak genialnie szarżowała w "Pokusie", tym razem postawiła na subtelniejszy wizerunek kobiety fatalnej. Za to obdarzona do tej pory dziewczęcym urokiem Wasikowska, tutaj przeraża samym spojrzeniem. Mimo że niewiele mówi, sprawia wrażenie bezbronnej to potrafi dbać o swoje sprawy. Zarówno Evelyn jak i India oraz Charles reprezentują tutaj odmienne punkty widzenia, są nośnikiem różnych emocji. Dlatego właśnie w momentach gdy wchodzą ze sobą w interakcje, spirala emocji nakręca się co raz bardziej.

Nieprzeceniona w budowaniu narracji filmowej jest sama strona wizualna filmu. Już czołówka, wraz z napisami, które zdają się być częścią krajobrazu robi olbrzymie wrażenie. Pracując po raz kolejny ze swoim ulubionym operatorem Chungiem Chung-hoonem, Park z iście malarskim wyczuciem nasycił swoją historię wyrazistą kolorystyką, która znakomicie kontrastuje z psychologią bohaterów. Świat rodziny Stokerów spowija słońce, a natura tętni życiem, stojąc jakby w opozycji do samego domostwa, które przesycone jest atmosferą śmierci.

Dla dobra widowiska reżyser nie waha się sięgać po najbardziej wirtuozerskie formy filmowe. Wykorzystując możliwości współczesnej techniki osiąga intrygujące efekty - a to dzięki przebitkom i ciekawym przejściom montażowym, a to dzięki rozmyciom czy przenikaniom kadrów. Unika przy tym, co znamienne, przerostu formy nad treścią. Ostatecznie nakręcił film, który może być idealnym przykładem na to, że można opowiadać obrazem, który zamiast przytłaczać stronę fabularną dzieła, będzie wyłącznie ją wspomagał.

 Recenzja z hatak.pl za zgodą autorki i naszej współpracowniczki Marty Płazy

0 komentarze:

Prześlij komentarz