Mistrza Grozy – Stephena Kinga, nie trzeba przedstawiać
raczej nikomu. Na pewno, każdy chociaż raz w życiu miał styczność z twórczością
artysty, poprzez książkę czy ekranizacje filmowe. King wykreował sobie
wizerunek, który kojarzy się w pierwszej myśli z litrami krwi, flaków i
rozrywających ciał – jednak jego dzieła sięgają nieco dalej. Autor dosyć często
wysuwa na pierwszy plan wątki obyczajowe, zmuszające często czytelnika do
refleksji oraz stymulacji jego wyobraźni. I za to tak naprawdę, świat pokochał
Mistrza Grozy.
Dzięki wydawnictwu GMORK, jakiś czas temu na rynku pojawiła
się pierwsza – (bo wykuta od A do Z w Polsce) antologia dedykowana Stephenowi
Kingowi, „Pokłosie”.
Nim pozwolę sobie przejść do tego co skrywa wnętrze
Pokłosia, nie mogę przejść obojętnie nad tym co, jako pierwsze porusza serducho
i oko. Klimatyczna, nocna, mglista okładka autorstwa Darka Kocura potrafi
zwabić każdego, by zachęcić do lektury – bez względu na płeć.
Książkę otwiera wstęp autorstwa Stefana Dardy, który nadaję
charakter reklamy i uczucia burczenia w brzuchu każdego mola książkowego,
spragnionego poznania zawartości dzieła.
Sama treść książki, została podzielona na siedem opowiadań,
inspirowanych działalnością Mistrza i co najważniejsze! Warto pamiętać, że
młodzi pisarze, wpadając na pomysł antologii, nie mieli zamiaru wyścigu czy
mierzenia się z Kingiem, a raczej złożenia mu hołdu i pokłonu za to, jakim
wzorcem stał się dla każdego z nas.
Opowiadania, mniej lub bardziej, nawiązują do twórczości
Stephena Kinga, co w trakcie czytania
może przeszkadzać, chodzi tutaj o pewien brak wywarzenia proporcji
podobieństwa, pomiędzy całą siódemką.
Jednak, suma sumarum – co najważniejsze, historie zostały bardzo dobrze
wyselekcjonowane i złożone w całość, która nie sprawia odczucia przygniecenia i
tłamszenia tych lepszych na tle słabszych.
Nie będę się tutaj rozwodzić, bo nie chodzi o to, aby
sprzedać Wam treść książki , ale Was do niej zachęcić. PAMIĘTAJCIE! Nie
sugerujcie się anonimowością nazwisk, jaką zobaczycie na okładce książki, ponieważ możecie się zdziwić, co Ci młodzi
pisarze powyprawiali w swoich opowiadaniach. Nie bójcie się, że Pokłosie okaże
się kolejną szmirą i bublem, garstki ludzi, próbujących być „nowym” Kingiem –
tym razem wydawniczy marketing Was nie oszukał.
Raz jeszcze, dziękuję wydawnictwu GMORK za przecudną podróż
wśród stron „Pokłosia”.
Moja ocena to MOCNE 8/10.
0 komentarze:
Prześlij komentarz